sobota, 24 grudnia 2011

Złudne przekonania

Złudne przekonania


 Inwestorzy swoją wiedzę o rynku czerpią bardzo często – jeśli nie najczęściej – z przeróżnych intuicji, przeświadczeń, przypuszczeń i po prostu plotek. Istnieje wiele porzekadeł i przysłów giełdowych, które mają tyle wspólnego z rzeczywistością, jak przysłowia ludowe, w stylu “Jeśli na świętego Hieronima jest dyszcz albo go nima to pod koniec listopada pada deszcz albo nie pada” . Jednym z takich przeświadczeń dotyczą października, który został ochrzczony miesiącem krachów.
Wystarczy przejrzeć komentarze analityków we wrześniu każdego roku lub na początku października, by znaleźć przynajmniej jeden, w którym wspomina się o fakcie, że oto nadchodzi najbardziej znienawidzony przez inwestorów miesiąc – czyli październik. Przeglądając internetowe archiwa Rzeczpospolitej i Gazety Wyborczej (1998-2006) po wpisaniu sformułowania “miesiąc krachów” pojawiły się odwołania do dziesięciu tekstów, z których dziewięć zostało opublikowanych na początku października. Jeden pojawił się dopiero w listopadzie (1999) i nosił wiele mówiący tytuł “niespełniona tradycja”.
Inne tytuły, bezpośrednio wskazujące na postrzeganie przez komentatorów dziesiątego miesiąca w roku to: “Miesiąc krachów” (1998), “Październik - straszny miesiąc”(1999), “Stresujący październik” (2000).

      zolty_znacznik.gif Miesiąc krachów obnażony
Spójrzmy na kilka liczb dotyczących indeksu WIG od początku działania giełdy w Warszawie, czyli 1991 roku. W ciągu piętnastu lat badań, wartość indeksu spadła w październiku sześć razy. Krótko mówiąc – dziewięć razy wzrosła. Prawdopodobnie wynik października 2006 przechyli szalę na korzyść wzrostów, choć jak to na rynkach bywa – nic nie jest pewne w 100 procentach.
Pierwszy bastion obrony świadczący na niekorzyść października padł. Może więc ogólne przeświadczenie o październikowych krachach ma potwierdzenie w wyjątkowej sile spadków, jeśli już się zdarzą. Średnia zmiana cen w październiku to + 3 %. Największy wzrost to 35.8 procent (1991), zaś największy spadek –15.2 procent (1994). Średnia spadków to –9.9 procent, zaś średnia wzrostów 11.6 procent.

paź-94
-15.20%
paź-97
-12.10%
paź-95
-11.00%
paź-96
-8.50%
paź-00
-7.60%
05-paź
-5.30%
04-paź
0.60%
paź-98
0.90%
paź-92
3.10%
paź-99
5.30%
03-paź
6.90%
02-paź
10.10%
01-paź
15.50%
paź-93
26.50%
paź-91
35.80%

Co robi analityk, któremu “sypią się” udowadniane tezy? Zwykle szuka dalej. Niewykluczone przecież, że na tle innych miesięcy październik będzie wyglądał źle – i wówczas triumfalnie ogłosimy sukces.
Poniżej tabela z wynikami badań każdego miesiąca:

styczeń
luty
marzec
kwiecień
maj
czerwiec
lipiec
sierpień
wrzesień
październik
listopad
grudzień
max
37.30%
20.70%
20.30%
41.90%
105.90%
15.30%
37.50%
50.40%
7.80%
35.80%
11.20%
40.30%
min
-17.70%
-12.10%
-28.00%
-24.20%
-11.60%
-35.30%
-9.10%
-29.60%
-17.90%
-15.20%
-7.20%
-6.10%
średnia
7.40%
4.30%
-1.40%
5.00%
5.60%
-2.20%
5.00%
3.20%
-2.00%
3.30%
1.00%
6.70%
mediana
5.40%
4.80%
-1.70%
3.60%
0.40%
0.30%
0.50%
1.80%
0.80%
2.00%
2.20%
4.90%

Nie wygląda to zbyt dobrze. Może październik nie jest w czołówce miesięcy wzrostowych. Ale jest. Co więcej jest w środku stawki jeśli chodzi o wielkość spadków. Przy okazji warto wspomnieć, o drugim miesiącu równie nielubianym przez analityków, prawdopodobnie za sprawą powiedzenia “sell on may and go away”. Maj prezentuje się wyjątkowo korzystnie będąc liderem maksymalnej stopy zwrotu.
Ot i cała prawda o powiedzeniach i krążących wśród graczy giełdowych przeświadczeniach. Wystarczy kilka prostych badań, by więcej nie zajmować się tym zjawiskiem.
W tym momencie najlepiej pasującym komentarzem są słowa Marka Twaina ” Październik jest szczególnie niebezpiecznym miesiącem do spekulowania na giełdzie. Innymi takimi miesiącami są lipiec, styczeń, wrzesień, kwiecień, listopad, maj, marzec, czerwiec, grudzień, sierpień i luty”.


Na początku października 2006 na stronach       bossa.jpg pojawiła się następująca ankieta, której należało odpowiedzieć na następujące pytanie:

W październiku ceny akcji na giełdach spadają.
    • Rzeczywiście, zauważyłem taką zależność.
    • Raz rosną, raz spadają. Tak jak w każdym innym miesiącu.
    • Raczej wzrastają!
    • Nie mam zdania.


Po dwudziestu dniach wzięło w niej udział ponad 1500 osób. Odpowiedzi rozłożyły się następująco:


      bossa_pazdziernik.gif


      zolty_znacznik.gif Inwestorzy są lepsi od ekspertów 
Powinienem triumfalnie teraz ogłosić, tak jak to ma miejsce w przeróżnych badaniach pokazujących, że małpy lepiej wybierają akcje od profesjonalnych analityków i inwestorów, iż oto mamy kolejny dowód, że eksperci wcale nie są profesjonalni. Aż 43 procent miało zdanie identyczne jak Mark Twain – nie ma wielkiej różnicy.
Warto jednak zwrócić uwagę na głosy opowiadającymi się, za wzrostami w październiku. Jest ich 31.1 procent. Ponad dwa razy więcej, niż głosów osób opowiadających się za spadkowym charakterem tego miesiąca. I tu ważna uwaga – przez kilka pierwszych dni ankiety rozkład był niemal identyczny. Zmiana nastąpiła w momencie, gdy przyspieszył wzrost cen. Można więc powiedzieć, że ankietowani wpadli w następną pułapkę. Swoją odpowiedź uzależnili od tego co znają i co właśnie ma dla nich znaczenie. Prawdopodobnie, gdyby ceny spadały, znacznie więcej osób poparłoby tezę zawartą w pytaniu.

      zolty_znacznik.gif Dlaczego tylko nam coś się zdarza 
Tu dochodzimy do sedna naszych rozważań. Ludzie dostrzegają wiele związków przyczynowo-skutkowych, tam gdzie one w ogóle nie występują. Wygląda to na paradoks, ale w gruncie rzeczy chodzi o to, że z wielu serii wydarzeń zapamiętujemy te, na które chcemy zwrócić uwagę, bądź są one w jakiś sposób “wyjątkowe”. Wystarczy, że zdarzą się kilka razy – już mamy powód by przypuszczać, iż jest to normalne. I nie ma znaczenia dla nas fakt, że w znacznie większej liczbie zdarzeń podobna zależność się nie pojawiła.

Tego typu zdarzenia mają miejsce w życiu każdego z nas wielokrotnie. Robimy zakupy w supermarkecie i ktoś przed nami przy towarze nie ma kodu kreskowego, co powoduje zatrzymanie całej kolejki. Ponieważ nie zdarza się to po raz pierwszy odnosimy wrażenie, że zawsze(!), gdy my robimy zakupy to coś takiego musi się stać. Albo skończy się papier w kasie, albo właśnie coś takiego. Nie zastanawiamy się nad tym, że codziennie setki ludzi dokonują zakupów i w wielu przypadkach będzie brakowało metki. My pamiętamy tych kilka przypadków, które nam się zdarzyły – choć zakupy robiliśmy wielokrotnie częściej.Podobnie ma miejsce z przekonaniami giełdowymi, jak ten o październiku. Można zapytać – dlaczego akurat październik? Tu sprawa jest dość jasna. Najbardziej znane krachy miały miejsce w październiku – 1929 roku i 1987 roku. Spadki były na tyle wielkie i bolesne, że zostało trwale zapamiętane. Dwa razy na przestrzeni kilkudziesięciu lat !!. Od 1928 roku do 2005 spadki w październiku na rynku amerykańskim miały miejsce trzydzieści dziewięć razy. Tyle samo razy nastąpiły wzrosty. Te dwa razy spadek przekroczył 20 procent. W świadomości inwestorów został już na trwałe.


      zolty_znacznik.gif Błąd potwierdzeniaW psychologii istnieje zjawisko nazywane “błędem potwierdzenia” – polega ono na szukaniu informacji, które potwierdzają nasze przekonania. Można powiedzieć, że to normalne podejście każdego z nas. W dyskusjach będziemy zwracali uwagę na tych, którzy mają podobne zdanie, w książkach zwracali uwagę na podobne cytaty (sam fakt, że zanotowałem cytat Marka Twaina jest tego potwierdzeniem). Inwestor, który zobaczy spadek cen w październiku uzna, ze to kolejny dowód potwierdzający postawioną przez niego tezę.
Czy nasze przekonanie co do pewnych zdarzeń na rynkach jest błędne czy też nie jest relatywnie łatwo sprawdzić przeprowadzając odpowiednie badania. Są one bardzo istotne, szczególnie gdy zamierzamy opracować plan działania na rynku lub system transakcyjny bazujący na naszych obserwacjach. Aby wdrożyć jakikolwiek pomysł musimy się najczęściej oprzeć na własnych obserwacjach. Klasyczne podejście to spostrzeżenie, że jakiś wskaźnik zachowuje się na tyle specyficznie, że może być podstawą do podejmowania decyzji kupna i sprzedaży. Temu zresztą służy spora cześć wskaźników technicznych. Ot choćby najprostsza rzecz – kup jeśli wskaźnik RSI wzrośnie ponad poziom 20, sprzedaj jeśli wskaźnik RSI spadnie poniżej poziomu 80.
Obserwując wykres zaczniemy często zauważać, że te sygnały się sprawdziły i mogły przynieść nam mnóstwo pieniędzy. Jednak zgodnie z tym co napisałem wcześnie, bardzo często jest to postrzeganie wyrywkowe. Na wielu prezentacjach pokazywanych przez zwolenników analizy technicznej jest to najczęściej popełniany grzech. Pokazując kolejny cudowny wskaźnik – zwolennik danej metody – przedstawia starannie wycyzelowane i dobrane przykłady, które potwierdzały postawioną tezę. Nie przedstawia (lub pomija ich ważność) całej reszty. Tymczasem wystarczy najczęściej szybkie badanie, dzięki któremu możemy jasno sobie powiedzieć, czy nasze założenie miało sens.

      zolty_znacznik.gif Formuła, która tylko zarabia

Podczas prowadzonych wspólnie z Tomkiem Jóźwikiem szkoleń dotyczących analizy technicznej, Tomek przedstawił słuchaczom różne statystyki dotyczące przykładowego systemu właśnie przy wykorzystaniu wskaźnika RSI. Choć sam nie wykorzystuję w swojej pracy oscylatorów, zaintrygował mnie jeden z parametrów pokazujący, iż skuteczność sygnałów tak generowanych wynosi 80 procent. Skuteczność sygnałów to nic innego, jak to ile razy dany sygnał (czyli koncepcja, w jakim momencie kupować lub sprzedawać) okazał się prawdziwy. Co więcej wynikało również z tego, że zyski z takich transakcji są relatywnie wysokie. Koncepcja była na tyle interesująca, że doczekałem niemal na szpilkach do przerwy – dzieląc się wrażeniami z moim współprelegentem i na szybko postanowiliśmy sprawdzić, czy nie został popełniony jakiś błąd. Jesteśmy obaj zwolennikami zasady, że jeśli jakiś system transakcyjny wygląda zbyt dobrze, by był prawdziwy, to prawdopodobnie został popełniony gdzieś błąd. Błędu nie znaleźliśmy. Ale...., od początku testów, czyli od 1998 roku (moment startu kontraktów na WIG20, który był przedmiotem testu) przez kolejnych blisko 8 lat, taka sytuacja zdarzyła się pięć razy. W czterech przypadkach okazała się skuteczna. Próba statystyczna nieistotna, można co najwyżej obserwować to zdarzenie dalej i szukać potwierdzenia. Choć uważam, ze w tym wypadku będzie to stratą czasu.Inwestorzy najczęściej nie wychodzą poza obserwację dwóch–trzech ostatnich zdarzeń, czy formacji i “próbują nie zauważać” momentów, gdy technika nie zadziałała. Stąd popularność metod analizy technicznej – spokojnie można znaleźć takie sytuacje, gdy one działają. Stąd popularność, choćby tzw. zniesień Fibonacciego. Na wykresach jest tyle możliwości i układów, że spokojnie można znaleźć wiele takich, które potwierdzą, że korekty znoszą albo 38,2 albo 61,80 proc. jak do tego dołożymy jeszcze kilka poziomów np. 50 procent, oraz – co uwielbia część zwolenników teorii fal Elliotta – kilka kwadratów lub pierwiastków podstawowych zniesień – uzyskamy na tyle sporo liczb, aby na wykresach znaleźć potwierdzenie ich istnienia.

dodajdo.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz