Cykle na rynku złotego i akcji i ich możliwość wykorzystania w grze na rynku kontraktów terminowych
Najbardziej kłopotliwym aspektem cykli jest przypuszczalnie ich tendencja do dokonywania zwrotu wówczas, gdy sytuacja fundamentalna na to nie wskazuje. J. Bernstein
Narzędzia i techniki inwestycyjne podlegają przeróżnym modom. W pewnych okresach inwestorzy skłaniają się do analizy technicznej, w innych – do fundamentalnej. Z kolei ci, którzy już zdecydowali się na któryś z wymienionych sposobów oceny rynku, flirtują z różnymi technikami w ramach danej dziedziny. W przypadku analityków technicznych raz będzie to teoria Carolana, innym razem elliottowskie fale, jeszcze innym – korelacja z rynkami zagranicznymi, kiedy indziej znów cykle.
Właściwie można powiedzieć, że popularność danej metody zależy od tego, czy w danym momencie sprawdza się ona dostatecznie dobrze (lub przynajmniej jej użytkownicy tak uważają).Być może niektórzy obserwatorzy rynku pamiętają, że jeszcze przed dwoma laty większość analityków próbowała znaleźć odpowiedź na pytanie, jaki rodzaj cyklu rządzi rynkiem akcji. Jedni wskazywali na 9-miesięczny, inni na kilkunastotygodniowe, jeszcze inni poszukiwali cykli opartych na ciągu liczb Fibonacciego. Krótko mówiąc, jeśli w cyklu pojawiała się któraś z ciągu liczb: 1, 2, 3, 5, 8, 13, 21, 34...., tym bardziej cykl uznawany był za wiarygodny. Obecnie popularność cykli wśród rodzimych analityków znacznie zmalała. Prawdopodobnie niektórzy z nich w zaciszu swoich biur nadal stosują tę metodę, jednak przeciętny inwestor nie zwraca na to tak wielkiej uwagi, tak samo jak na fakt, czy Nasdaq spadł w czasie ostatniej sesji, czy też wzrósł.
Cykliczność prawdopodobnie nie jest związana z racjonalnymi czynnikami decyzyjnymi. J.M. Hurst
Wszystkie fluktuacje cen w ramach trendów długoterminowych są przejawami cykliczności. J.M. Hurst
Złoty/ dolar – skala odwrócona.
Kolejnych pięć dołków na wykresie złotego w ciągu dwóch i pół roku wystąpiło średnio co trzydzieści trzy tygodnie. Jeśli sytuacja miałaby się powtórzyć po raz kolejny, to punkt przełomowy powinien nastąpić pod koniec grudnia 2000 roku
Co na nim zauważy analityk techniczny? Z całą pewnością szeroki trend spadkowy (złotego), przerywany silnymi wzrostowymi korektami. Dalszą konsekwencją rozpoczętej analizy może być wyznaczenie dość regularnego kanału trendowego, dzięki któremu (gdyby istniały takie możliwości) można by próbować określić momenty zajmowania długich i krótkich pozycji. Dla praktyków, stosujących metodę “podążania za trendem”, istotna byłaby również relatywnie niska zmienność rynku – pojawiające się korekty rzadko są słabe i krótkotrwałe; mało jest również ruchów, które można by uznać za pułapki. W dalszej kolejności można rozpoznać pewną regularność w formowaniu się dołków – cykliczność rynku. Na wykresie pionowymi liniami zaznaczono punkty zwrotne, rozpoczynające wzrostowe fale rynku – umacnianie się złotego (wykres 1). Do końca października można zaobserwować pięć takich wyraźnych fal: I połowa 1998 r., wrzesień–grudzień 1998 r., kwiecień–sierpień 1999 r., listopad 1999–marzec 2000 r., maj–sierpień 2000 r. Kolejne dołki dzieli od siebie ok. 33 tygodni. Podobna regularność występuje w przypadku szczytów (diagram A.3) – odległość między kolejnymi istotnymi szczytami wynosi ok. 35 tygodni.
Szczyty na wykresie kursu złotego oddzielone są od siebie o około trzydzieści pięć tygodni. Jednak w ostatnim czasie obserwujemy wyraźne załamanie (lub przesunięcie) się tego cyklu.
Do konsekwencji cykliczności należy możliwy równoczesny wpływ na procesy decyzyjne rzeszy inwestorów. Jeśli tak jest, należy wystrzegać się podlegania tym samym wpływom. J.M. Hurst
Napisaliśmy wcześniej, że z uwagi na brak odpowiednich instrumentów rozważania na temat rynku walutowego mają dla praktyków w Polsce znikomą wartość. Czy jednak rzeczywiście inwestor działający na rynku akcji nie może skorzystać z sygnałów płynących z rynku walutowego? Klasyczne porównanie rynku walutowego i rynku akcji pokazuje, że słabnięcie waluty zwykle poprzedza spadek cen akcji (w danym kraju). Oczywiście, między punktami zwrotnymi na tych dwóch rynkach istnieją znaczne przesunięcia. Nierzadko jest to kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tygodni. Oddajmy na chwilę głos J.J. Murphy'emu, który w swojej “Międzyrynkowej analizie technicznej” szeroko zajmował się związkami między różnymi segmentami rynków finansowych: “Ze względu na wpływ stóp procentowych na dolara... (w oryginale mowa o dolarze, gdyż omawiany jest rynek amerykański; w naszym przypadku będzie chodziło o złotego) ...i rynek akcji, istnieje również bezpośredni związek między poziomem dolara a cenami akcji. Zależność ta rzeczywiście występuje, często jednak zmiany trendów na jednym i drugim rynku oddzielone są długą przerwą. Wzrost dolara jest korzystny dla akcji, gdyż stanowi czynnik deflacyjny i powoduje spadek stóp procentowych. Z kolei zniżkujący dolar pobudza inflację, przyczyniając się do wzrostu stóp procentowych, i tym samym pociąga za sobą w dół rynki akcji. Jednak stwierdzenie, że wzrost dolara zawsze prowadzi do hossy akcji, jego spadek zaś kończy się zawsze bessą na tym rynku, jest zbyt daleko idącym uproszczeniem”. Musimy pamiętać, że Murphy omawia wielki, płynny rynek, na którym ruchy nie zależą od jednego lub grupy inwestorów. Nieco inna sytuacja jest na rodzimym rynku – zarówno akcji, jak i walutowym, który jest stosunkowo mały.
Spójrzmy więc na rysunek, pokazujący wykres kursu złotego do dolara oraz kontraktów terminowych na WIG20 . Dodatkowo zaznaczono na nim pionowymi liniami wspomniany wcześniej cykl (od dołka do dołka) na walucie.
Zadziwiające, że szczyty (korekcyjnych wzrostów) na rynku złotego pokrywają się niemal dokładnie ze szczytami na rynku akcji. Podobna zasada obowiązuje w przypadku dołków. Taka sytuacja sugerowałaby wyjątkową płytkość zarówno rynku walutowego, jak i akcji.
Pewna zbieżność, zachodząca między tymi wykresami, jest ewidentna. Choć trendy na obu rynkach różnią się kierunkiem, łatwo zauważyć, że okresom umacniania się złotego towarzyszą zwyżki cen akcji, słabnącemu złotemu zaś – spadek cen akcji. Co ciekawe, szczyty na obu rynkach występują niemal jednocześnie (zaznaczono je strzałkami w dół) – raczej nie można powiedzieć, że rynek walutowy poprzedza zachowanie się cen akcji. W przypadku dołków jest podobnie (strzałki w górę). Taka sytuacja jest prawdopodobnie konsekwencją płytkości naszego rynku walutowego. Co więcej, podczas gdy autorzy zachodni sugerują, aby istotne zmiany trendu waluty traktować jako sygnał długoterminowy, w naszym przypadku jest to często wiarygodny sygnał krótkoterminowy. Wielu inwestorów zauważyło prawdopodobnie, że często, gdy następuje wyjątkowo silny ruch złotego w czasie jednej sesji, bardzo szybko (nierzadko już dzień później) gwałtowne zmiany cen dotykają akcje.W chwili, gdy będą Państwo czytali te rozważania, będzie już wiadomo, czy po raz kolejny (piąty przez dwa lata) cykl, którego działaniu poddane jest zachowanie się naszej waluty, sprawdzi się. Jeśli rzeczywiście taka sytuacja nastąpi, a dodatkowo fali wzrostowej waluty będzie towarzyszyła zwyżka cen akcji, możemy mieć do czynienia z wyjątkowo ładnym “efektem stycznia”.
Uwaga:
Już po ukazaniu się w druku powyższego tekstu (połowa grudnia 2000) okazało się, że nastąpiło bardzo mocne umocnienie się kursu złotego. W czasie gdy cena zmieniła się z 4,7 zł/dolara do 4,08 zł/dolara kurs kontraktów na WIG20 zwyżkował z poziomu 1600 punktów do 1950. Na początku roku 2001 nie nastąpił jednak oczekiwany “efekt stycznia”, który miał doprowadzić do dalszego wzrostów cen akcji (a tym samym kontraktów na indeks). Co ciekawe mimo dalszego umacniania się złotego, który zanotował rekordowy poziom 3,94 zł/dolara w marcu 2001, na rynku akcji nastąpiło silne załamanie i kontrakty zniżkowały ze wspomnianych 1950 punktów poniżej 1300 punktów.
Co ciekawe w 35-tygodniowym cyklu oddzielającym od siebie szczyty na wykresie kursu złotego (wykres 2) tym razem przypadł dołek (na kontraktach szczyt).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz